sobota, 15 lutego 2014

A ja nie chcę być twoim miśkiem





„Mężczyzna jest jak pies, lubi i rozumie jasne sytuacje, proste polecenia. Jak wie, co ma zrobić, to w porządku, a jak nie, to się denerwuje i czuje bezradność. A kobieta na to: jakbyś mnie kochał, to byś się domyślił”

Gdy się w sobie zakochują, to jej się wydaje, że on jest tak świetny , iż z piosenką na ustach poprowadzi ją przez życie. Jemu się wydaje, że ona jest taka miła, delikatna, więc bez problemów zajmie się domem i nie będzie sobie rościć pretensji do świata zewnętrznego. Kłopot w tym, że pod tym wszystkim kryje się druga strona natury ludzkiej. Że ten facet, który usiłuje tylko imponować, gdzieś w głębi duszy marzy, żeby go ktoś wreszcie pokochał takiego, jaki on naprawdę jest, a kobieta tak samo. No ale to, co oferują światu, całkowicie uniemożliwia zobaczenie tego drugiego bieguna osobowości. Bo to, co nas najbardziej drażni w naszych bliźnich, to to, czego sami w sobie nie akceptujemy.

Facet, który ma kłopot z bezradnością nigdy sie do niej nie przyzna – gdy widzi bezradność u swojej żony, czy partnerki, ogarnia go złośc. Tak więc to, co denerwuje mężczyzn w kobietach, to te wszystkie „kobiece cechy”, których oni w sobie nie akceptują, by pokazac -  to ja jestem ten silny, ale..może zamiast grac macho, powinien ją przytulić, pobyć sobie razem z nią bezradny, bo przecież tak rodzi się bliskość. Kiedy mężczyzna przeżywa „kobiece emocje”,  mądra kobieta powinna się z tego cieszyć, a  wiele kobiet odbiera te emocje z niepokojem, zaczynają tracic grunt pod nogami. Zaczyna się gra pozorów, kobieta zapewnia swojego mężczyznę jaki to on jest silny i jak wspaniale da sobie radę, a on biedaczysko nie dośc że musi sobie poradzic z problemem, musi jeszcze udowadniac otoczeniu jak to on sobie świetnie daje radę.

Częśc kobiet ma świadomość wartości swoich partnerów, szkoda, że oni często nie potrafią dać im szansy, żeby one mogły im to powiedziec. Również częściej to kobiety chcą mężczyznę zmieniać. Chce, żeby on był inny, niż jest. Bardzo irytujące jest to ciągłe ustawianie, poprawianie, lepienie, jednym słowem – ingerowanie w niego. A jeżeli jest to ktoś fascynujący, odważny, samodzielny, próbuje go zmieniac w pantoflarza,  powoli odcina mężczyznę od świata, pilnuje, żeby siedział w domu, tuczy go, żeby przestał być atrakcyjny. A potem narzeka, że on jest Misiem.
Tak, drogie panie, zamiast się święcie oburzać na tego, którego podobno kochacie, lepiej sobie wszystko w główkach poukładajcie.

promuj

niedziela, 2 lutego 2014

Kocha, lubi, szanuje......




 
Antysemityzm w Polsce kwitnie pomimo, że zdecydowana większość Polaków nie ma absolutnie żadnego kontaktu z Żydami. Dlaczego ?
Polacy to nie tylko wielkomiejska elita intelektualna Polacy to również mieszkańcy małych wsi i miasteczek, słuchacze Radia Maryja, kibole na stadionach, ziejący nienawiścią uczestnicy różnych forów internetowych, politycy, grafficiarze , młodzież wszechpolska itd. W sensie ilościowym to jest właśnie margines narodu (albo dosadniej: szumowiny narodu). Problem polski (i Polski) właśnie na tym polega, że ów margines jest bardzo szeroki. Antysemityzm w kraju, w którym Żydów praktycznie nie ma, świadczy o masowej dewiacji umysłowej. Antysemityzm wśród "inteligencji" był przeważnie ukryty i nie tak głęboki żeby się przejawiać nienawiścią. Chłopi natomiast przeważnie nie mieli takich zahamowań i stąd te pogromy, kolaboracja z hitlerowcami czy Jedwabne.
Z wielkim bólem czytam w polskich publikatorach ksenofobiczne "werbalne rozwolnienie" serwowane zazwyczaj przez osobników z patologicznymi klerykalno-nacjonalistycznymi odchyleniami. Odczytuję ich "wypowiedzi" jako nieudolną i rozpaczliwą próbę leczenia się z głęboko zakorzenionych wschodnio-europejskich, słowiańskich kompleksów. O ich intelektualno-moralnym wymiarze nie warto nawet wspominac.
Od dzieciństwa mamy wbudowywaną swoistą ksenofobiczną listę ras czy grup narodowościowych, którym uczy się nas nie ufać czy nawet nienawidzieć. Znajdujemy na tej liście nie tylko osoby pochodzenia żydowskiego. Są tam nasi najbliżsi sąsiedzi: "szwaby", "pepiki", "kacapy/ruskie", "cygany" i egzotyczni przybysze z daleka jak "czarnuchy-bambusy" i "żółtki". Pamiętam z dzieciństwa , że nawet określenie "ukrainiec" miało bardzo wyraźne negatywne skojarzenie.

A na codzień. Tu też nie jest najlepiej. Każdy jeden to złodziej, a jak bogatszy to na pewno były UB-ek kretyni, w urzędach wyłącznie biurwy, a w sklepach złodzieje. W rządzie TYLKO złodzieje, w Sejmie złodzieje i debile, ale zmienić tego się nie da bo przyjdą następni złodzieje i jeszcze więcej ukradną. To co wspólne to niczyje. Trzeba brać samemu, bo przyjdą inni złodzieje i ukradną.

Kogo lubią Polacy?
promuj