„Mężczyzna jest jak pies, lubi i rozumie jasne sytuacje,
proste polecenia. Jak wie, co ma zrobić, to w porządku, a jak nie, to się
denerwuje i czuje bezradność. A kobieta na to: jakbyś mnie kochał, to byś się
domyślił”
Gdy się w sobie zakochują, to jej się wydaje, że on jest
tak świetny , iż z piosenką na ustach poprowadzi ją przez życie. Jemu się
wydaje, że ona jest taka miła, delikatna, więc bez problemów zajmie się domem i
nie będzie sobie rościć pretensji do świata zewnętrznego. Kłopot w tym, że pod
tym wszystkim kryje się druga strona natury ludzkiej. Że ten facet, który
usiłuje tylko imponować, gdzieś w głębi duszy marzy, żeby go ktoś wreszcie
pokochał takiego, jaki on naprawdę jest, a kobieta tak samo. No ale to, co
oferują światu, całkowicie uniemożliwia zobaczenie tego drugiego bieguna
osobowości. Bo to, co nas najbardziej drażni w naszych bliźnich, to to, czego
sami w sobie nie akceptujemy.
Facet, który ma kłopot z bezradnością nigdy sie do niej
nie przyzna – gdy widzi bezradność u swojej żony, czy partnerki, ogarnia go
złośc. Tak więc to, co denerwuje mężczyzn w kobietach, to te wszystkie „kobiece
cechy”, których oni w sobie nie akceptują, by pokazac - to ja jestem ten silny, ale..może zamiast
grac macho, powinien ją przytulić, pobyć sobie razem z nią bezradny, bo
przecież tak rodzi się bliskość. Kiedy mężczyzna przeżywa „kobiece
emocje”, mądra kobieta powinna się z
tego cieszyć, a wiele kobiet odbiera te
emocje z niepokojem, zaczynają tracic grunt pod nogami. Zaczyna się gra
pozorów, kobieta zapewnia swojego mężczyznę jaki to on jest silny i jak
wspaniale da sobie radę, a on biedaczysko nie dośc że musi sobie poradzic z
problemem, musi jeszcze udowadniac otoczeniu jak to on sobie świetnie daje
radę.
Częśc kobiet ma świadomość wartości swoich partnerów,
szkoda, że oni często nie potrafią dać im szansy, żeby one mogły im to
powiedziec. Również częściej to kobiety chcą mężczyznę zmieniać. Chce, żeby on
był inny, niż jest. Bardzo irytujące jest to ciągłe ustawianie, poprawianie,
lepienie, jednym słowem – ingerowanie w niego. A jeżeli jest to ktoś
fascynujący, odważny, samodzielny, próbuje go zmieniac w pantoflarza, powoli odcina mężczyznę od świata, pilnuje,
żeby siedział w domu, tuczy go, żeby przestał być atrakcyjny. A potem narzeka,
że on jest Misiem.
Tak, drogie panie, zamiast się święcie oburzać
na tego, którego podobno kochacie, lepiej sobie wszystko w główkach poukładajcie.promuj
Masz (teoretycznie) rację, ale dotyczy to tylko ludzi mądrych, dojrzałych do związku i partnerstwa. Tymczasem ludzie wchodzą w związki pod wpływem zauroczenia lub z innych, bardziej prozaicznych powodów, kompletnie nie znając się nawzajem i nie znając wzajemnych oczekiwań. A tyle typów ludzkich zachowań i oczekiwań, ile ludzi.
OdpowiedzUsuńEwa witaj, to się odnosi do pewnej grupy kobiet i mężczyzn. Bo przecież chyba kazdy z nas zna pary ktore pokochaly się od pierwszego wejrzenia nie znając się weszly bardzo szybko w stan malzenski i zyja ze soba od lat. Nie wiem dlaczego ale uwazam ze kiedy się rozchodzą, nie ma to dla mnie znaczenia po czyjej stronie jest większa wina, jest ona po obu stronach i tyle
UsuńOczekiwanie, że ta druga strona da to wszystko, czego się do tej pory w życiu nie dostało, czyli że on (jak i ona) będzie najważniejszy, najwspanialszy, dopieszczony, zadbany, nakarmiony, wyprasowany, pochwalony, przytulony, zrozumiany….. jest pragnieniem kompletnie nierealistycznym. Żona i mąż nie są rodzicami.
UsuńMimo, że jestem kobietą , ttrudno mi zrozumieć wysiłki płci żeńskiej by zmienić osobowość partnera. Żeby było śmieszniej zwykle walczą z tym to co na początku je urzekło. Czy to tak trudno pojąc, że zmienić można tylko siebie?.
OdpowiedzUsuńChcieć to móc. Ale bez prawdziwej miłości jest to raczej nieosiągalne. Nie musi ona być wielka, namiętna i romantyczna, może wystarczy ta zwykła, szara, codzienna „miłość bliźniego”.
UsuńWiesz,Kiwi..No jak to jest,że wspaniałe,piękne kobietki wiążą się z chamami? Chama przecież łatwo rozpoznać! Za głupotę płaci się strasznną cenę..Całe zycie zwichrowane.
OdpowiedzUsuńChęć zmiany partnera nie jest zależna od płci. Bardzo usilnie mnie zmieniano, a zapewniam, że nie jestem mężczyzną ;) Partnerzy, obojga płci, obawiają się niezależności drugiej strony, nawet jeśli to pragnienie wolności nie niesie za sobą żadnych złych konsekwencji dla związku, ale tak na wszelki wypadek dobrze jest im wybić swobodę z głowy. To się nie może skończyć dobrze.
OdpowiedzUsuńZarówno mężczyźni, jak i kobiety, chcą być kochani i akceptowani. Różnica jest w tym, że każda z płci w inny sposób próbuje to wyegzekwować. Znaczna część mężczyzn – wzbudzając podziw, duża część kobiet – poświęcając się dla bliskich. Problem w tym, że na dłuższą metę to są strategie prowadzące raczej do konfliktu.
UsuńPpożycie małżeńskie czy partnerskie może być rajem, piekłem albo nicością. Uważam, że żadna z płci nie jest święta.
UsuńKiwi to kiwiczy nie szczeka ,kiwkiwi,hehe
Usuń„Mężczyzna jest jak pies”, gdyz nad swoja koscia warczy i patrzy gdzie mozna porwac czyjas. Wpis naprawde ciekawy, ale wiele osob nie bedzie chcialo przyznac sie do ich zdaniem „kompromitujacych ” zachowan i sytuacji.
OdpowiedzUsuńZdanie nie jest obrazającą krytyką samą w sobie, to cytat psychologa, muszę poprawic. A co do kości to role można odwrocic. Nikt nie nalezy do nikogo, jak kośc do psa. Tu nie ma zadnego przymusu. Myslę ze to analogia, iż pies rozumie słowa proste, krótkie aby nie komplikowac sobie życia. To samo faceci. To do cytatu. Co nie znaczy ze się z nim zgadzam, to stereotyp. Pozdrawiam
UsuńĆwi ćwir kiwi,wyłaź z gniazda hoop bo wiosna nielocie,he he
UsuńŚwietny wpis ,refleksyjny, mądry, kobiecy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKiedy chemia sie kończy – dac spokój i godnie sie rozstać….. Tchórzostwo jest obrzydliwe – lepiej gnić, kisić sie we własnym sosie ale siedziec bo ksiundz nie pozwala na nic innego.
OdpowiedzUsuńUczucie i miłość, to nie jak piszesz chemia, tylko dawanie siebie bardzo bliskiej osobie. Na tym polega całe życie, a nie kapitulacja i krótkie „… żegnaj, ja odchodzę.”.
UsuńAle o co się tobie rozchodzi, też nielot? .he he
UsuńCzytalem kiedys takie powiedzenie, ze „mężczyzna rozwija się do szóstego roku życia a potem to już tylko rosnie” ciekawe ile w tym prawdy?
OdpowiedzUsuńBo, witaj, skoro sam sobie nie potrafisz odpowiedziec, to w tym powiedzeniu coś jest :))))))))))))
UsuńNie sądzę żeby to powiedzenie, skąd by sie nie wzięło było do końca prawdziwe, ale za to jest piękne.:)))
Usuń